Reprezentacja Korei Północnej dominuje w trwających w Bahrajnie mistrzostwach świata w podnoszeniu ciężarów. Sztangiści i sztangistki z tego kraju zdobyli medale w 11 z 12 rozegranych dotychczas konkurencji – aż osiem z nich to krążki z najcenniejszego, złotego kruszcu. Automatycznie wokół całej sprawy narastają wątpliwości. Przede wszystkim dopingowe, jednak sprawa jest nieco głębsza.
Podczas trwającego czempionatu w miejscowości Manama w Bahrajnie reprezentacja Korei Północnej zdobyła już łącznie 13 miejsc na podium w 11 z 12 dotychczas rozegranych kategorii wagowych. Bilans jest imponujący – 8 złotych i 5 srebrnych medali (kategorie 67 kilogramów mężczyzn i 64 kg kobiet wygrali dubletem), 5 rekordów świata, a jedyna kategoria, w której na podium nie stanęli, to 55 kg mężczyzn, gdzie Pang Un-chol... spalił trzy próby w rwaniu. W podrzucie był najlepszy i gdyby zaliczył choć jedną próbę w pierwszej konkurencji, miałby minimum drugie miejsce.
Wokół całej sprawy pojawiają się jednak kontrowersje i nawet nie do końca chodzi o sam grudniowy czempionat, a dłuższy proces. Nie jest do końca tak, że sztangiści i sztangistki z Korei Północnej pojawili się nagle. Historycznie to ich najmocniejsza olimpijska dyscyplina – z 58 medali północnokoreańskich sportowców na najważniejszej z imprez, aż 18 to właśnie zasługa ciężarów. Nie tak dawno, bo w Rio de Janeiro w 2016, zdobyli w tej dyscyplinie złoty i trzy srebrne medale – Korea w ciężarach obecna, to Korea stosunkowo silna, więc to nie powinno nikogo dziwić.
Jednak z tą obecnością ostatnio bywało już bardzo różnie. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio Korea Północna nie wystawiła reprezentacji. Nie tylko w ciężarach, ale w ogóle – po raz pierwszy na letnich igrzyskach od Seulu 1988. Jednym z tłumaczeń była rzecz jasna pandemia COVID-19, jednak niewykluczone, że było to także na rękę władającemu krajem Kim Dzong Unowi – nie od dziś wiadomo, że relacje z bliską Japonią, mówiąc delikatnie, do najlepszych nie należą.
Sztangiści i sztangistki z Korei Północnej nie pojawiali się na pomostach nawet dłużej. Wrócili dopiero w 2023 roku i okazali się najlepszą reprezentacją podczas igrzysk azjatyckich, m.in. dominując w rywalizacji kobiet. Jest to o tyle znamienne, że igrzyska odbywały się w Chinach, a gospodarze, zazwyczaj niezwykle mocni w ciężarach, raczej nie zamierzali przegrać tej dyscypliny na własnym terenie.
Co więcej, Korea Północna po raz pierwszy od dawna wyraziła zgodę, by na ich teren wjechali kontrolerzy antydopingowi z podległej Światowej Federacji Antydopingowej (WADA) agencji ITA. Kontrolerzy byli zresztą pierwszymi ludźmi z "państw nieprzyjaznych", których Korea wpuściła na swój teren od startu pandemii w 2020 roku. Wydawać by się mogło, że wszystko zmierza w stronę powrotu na igrzyska w Paryżu. I faktycznie, olimpijska reprezentacja Korei Północnej się tam pojawiła, ale bez ciężarowców – ci wrócili do dyscypliny zbyt późno, by móc spełnić wszystkie wymogi startu na igrzyskach. Te w podnoszeniu ciężarów są wyjątkowo restrykcyjne, ze względu na problemy dyscypliny z dopingiem.
Dochodzimy w ten sposób do trwających mistrzostw świata. Skąd dominacja Korei Północnej? Z jednej strony nie jest to takie trudne do wytłumaczenia – północnokoreańscy sztangiści i sztangistki nie wystartowali na igrzyskach olimpijskich, więc są w zasadzie jedyną reprezentacją w Bahrajnie, dla której jest to impreza sezonu. Inni formę budowali na przełom lipca i sierpnia, a teraz mogą startować w innych składach bądź po prostu kontrolnie. A przecież ekipa z północy Korei jest mocna – wygrywała klasyfikację medalową na każdej imprezie, na której wystartowała po powrocie na światowe pomosty we wrześniu 2023 roku.
Z drugiej strony trudno nie mieć wątpliwości. Reprezentacja z całkowicie zamkniętego kraju wraca po kilku latach znacznie silniejsza niż kiedyś – kiedyś Korea była po prostu solidnym graczem na arenie międzynarodowej, podczas gdy teraz tylko Chiny mają więcej rekordów świata i nie jest to znacząca przewaga (18 do 16). Na igrzyskach nie wystartowali, choć niektórzy sugerują, że mogli to zrobić celowo – w końcu zasady kwalifikacji znali i mogli je spełnić, gdyby wystartowali w odpowiedniej liczbie zawodów. Więc po co pokazywać siłę, jeśli nie po to, żeby wystartować na igrzyskach?
Być może chodzi o sam fakt jej pokazania, w dodatku częściowo podparty faktem, że na dopingu Koreańczycy nie wpadli, mimo że sami ochoczo zaprosili do siebie kontrolerów. Igrzyska i starty w zawodach potrzebnych do kwalifikacji mogłyby oznaczać np. częstsze kontrole. W dodatku trenerzy podnoszenia ciężarów sugerują, że nagłe pojawienie się po kilku latach nie musi oznaczać pełnej "czystości".
– Jeśli jesteś trenerem podnoszenia ciężarów, a ja jestem od 58 lat, to wiesz, że jeśli bierzesz doping przez trzy czy cztery lata, a potem przestaniesz rok czy nawet sześć miesięcy przed igrzyskami czy mistrzostwami świata, to wypracowana na dopingu siła z tobą zostanie – mówi dla NK News Paul Coffa, trener reprezentacji Australii. – Gdyby robili to wszystko przez dwa lata, testowani poza zawodami tak, jak wszyscy inni, wtedy by to coś znaczyło – dopowiada.
– WADA rekomenduje, żeby pobrane próbki krwi były badane w ciągu 72 godzin, a w niektórych krajach to trudne – wtóruje mu Tom Goegebuer, trener Belgów i trzykrotny olimpijczyk, również w wypowiedzi dla NK News. Z oczywistych powodów regularne testowanie Koreańczyków, kiedy trenują w kraju, do łatwych nie należy. Podobnie jak dostarczenie pobranej próbki do laboratorium w innym kraju w odpowiednim czasie.
Korea Północna zdominowała mistrzostwa świata i nie zrobiłaby tego na pewno bez utalentowanej reprezentacji. Jednak czy jest ona w rzeczywistości aż tak mocna i aż tak utalentowana? Czy mamy do czynienia z – mówiąc brzydko – "hodowaniem" w ukryciu, które zdarzało się już w innych krajach i dyscyplinach? Nawet w samych ciężarach pojawiały się niesławne obozy przygotowawcze w trudno dostępnych miejscach, z których ciężarowcy różnych krajów wracali mocniejsi i już czyści (albo nie do końca, co wychodziło po latach wraz z postępami w testowaniu).
Kontrowersji nie brakuje i na razie nie zostaną rozwiązane. Północnokoreańska kadra ma szansę udowodnić, że to kwestia szkolenia i talentu aktualnego pokolenia. Wystarczy, że w kolejnym cyklu olimpijskim nie będzie się "chować" na dłuższe okresy i regularnie startować i testować się wraz z innymi. Wtedy ewentualny start na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles w 2028 roku będzie znacznie bardziej miarodajny. Z kolei Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów (IWF) powinno zależeć na tym, by być w stanie pilnować Koreańczyków dokładnie tak, jak innych. Ewentualny skandal dopingowy z nimi związany mógłby mocno zaszkodzić dyscyplinie, która w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim jest ostatnio na cenzurowanym. O kolejne igrzyska ciężary martwić się nie muszą – pojawiło się zapewnienie od MKOlu, że znajdą się w programie. Ale co dalej? Ewentualna afera na pewno by nie pomogła.